Trzmiele zamiast oprysków. Tak można chronić wiele upraw

Poleć
Udostępnij
Autor tekstu: PAP, (zac) | redakcja@agropolska.pl
01-11-2015,10:05 Aktualizacja: 01-11-2015,10:09
A A A

Kanadyjska firma wykorzystała trzmiele do selektywnego przenoszenia naturalnych pestycydów na rośliny zagrożone przez szkodniki - informuje "New Scientist".

Metodę opracowała firma Bee Vectoring Technologies (BVT) z Mississauga w Kanadzie. Pomysł polega na umieszczeniu tacy ze sproszkowanym organicznym pestycydem wewnątrz ula, w którym hodowane są trzmiele.

Proszek zawiera substancję, dzięki której przykleja się do odnóży owadów oraz szczep grzyba Clonostachys rosea, który jest nieszkodliwy dla trzmieli, ale zwalcza choroby i szkodniki roślin uprawnych.

Preparat z kapusty zastąpi pestycydy?

Naukowcy znaleźli przepis na wyciśnięcie maksymalnej ilości soku z kapusty i wydzielenie zawartych w nim substancji grzybobójczych i bakteriobójczych. Wytworzony na bazie soku preparat może zastąpić środki chemiczne używane...
"To całkowicie naturalny grzyb, często spotykany na całym świecie. Opracowaliśmy sposób jego hodowli i skutecznego pozyskiwania" - powiedział Michael Collinson, dyrektor generalny BVT.

Trzmiele przechodzą przez proszek opuszczając ul. Kiedy lądują na kwiatach by zebrać nektar i pyłek, pozostawiają sproszkowany pestycyd, chroniący roślinę oraz jej przyszły owoc.

W taki sposób można by chronić wiele upraw - w tym jagody oraz paprykę, a przy zastosowaniu innych naturalnych pestycydów - także sady owocowe. Ponieważ 99 proc. obecnie stosowanych pestycydów trafia w niewłaściwe miejsca, zamiast kilograma substancji czynnej wystarczyłoby 10 gramów - co znacznie zmniejszyłoby uciążliwość walki ze szkodnikami dla środowiska.

Pomysł wykorzystania owadów do przenoszenia pestycydów nie jest nowy, ale BVT jest jedną z pierwszych firm, które próbują zająć się tym profesjonalnie. Twórcy metody mają nadzieję, że uda im się nakłonić farmerów do zaprzestania masowych oprysków.

David Passafiume, rolnik ekologiczny z okolic Toronto przez pięć lat korzystał z metody na 8,5 hektara truskawek i malin. "Każdego roku traciliśmy znaczną część zbiorów z powodu chorób roślin. Teraz straty są pomijalne, a zyski wzrosły o jedną czwartą. Obecnie nawet nie próbowałbym uprawy bez tego" - czytamy w "New Scientist".

Poleć
Udostępnij