Na polach sucho jak pieprz. A strata? 0,37 proc.

Poleć
Udostępnij
Autor tekstu: (dk) | redakcja@agropolska.pl
04-10-2015,9:55 Aktualizacja: 04-10-2015,10:33
A A A

Przede wszystkim należy stworzyć nowoczesny i innowacyjny system monitoringu suszy w Polsce – podkreślił zarząd Krajowej Rady Izb Rolniczych, zwracając się do premier i ministra rolnictwa o zmiany prawne, „które zapewnią normalność, w przypadku wystąpienia klęski”.

W opinii KRIR, „rząd RP powinien wyciągnąć odpowiednie wnioski z bolesnej nauczki, jaką była tegoroczną sytuacja związaną z wystąpieniem suszy w Polsce oraz problemy w szacowaniu strat”. Przejawem tego mogą być właśnie odpowiednie zmiany w przepisach.

Zdaniem rolniczego samorządu zawiódł system monitoringu suszy, który powinien wyglądać zupełnie inaczej. „Tegoroczna klęska dowiodła, że punktów pomiarów jest za mało, przez co dane nie są miarodajne. Ponadto, raporty wartości klimatycznego bilansu wodnego dla wszystkich gmin Polski były ogłaszane ze zbyt dużym opóźnieniem dla danych upraw” – przekonuje w wystąpieniu KRIR.

wiktor szmulewicz, krajowa rada izb rolniczych, susza rolnicza

KRIR: straty z powodu suszy mogą sięgać miliardów złotych

Wiktor Szmulewicz uważa, że straty w rolnictwie z powodu suszy mogą sięgać nawet 20-30 miliardów złotych. Wyjaśnił, że wielu rolników nie zgłaszało szkód, więc nie uwzględnia się ich w wyliczeniach rządowych. - Sama produkcja...

KRIR zaznacza, że informacje przekazane komisjom na temat szacowania strat w przypadku gospodarstw zarówno z produkcją roślinną, jak i zwierzęcą, nie były jasne. „Nie można było udokumentować 30 proc. start w gospodarstwie. Dopiero później członkowie komisji dowiedzieli się, że należy oszacować koszt zakupu pasz w wyniku ujemnego bilansu paszowego. Niektóre komisje zmieniły system naliczania strat i ponownie obliczały straty u hodowców. Po ponownym naliczeniu hodowcy mogli ubiegać się o pomoc, jednak nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Taka sytuacja nie może mieć miejsca” – stwierdza KRIR.

Prezes Izby Rolniczej w Opolu Herbert Czaja podkreśla, że szacunki strat rolnicy traktują jako niewystarczające. – Jeżeli rolnicy widzą straty rzędu 50, 70 czy 100 procent plonów, to tyle jest w rzeczywistości. W drugim etapie są stosowane wszelkie przeliczniki. Najgorzej wyglądają wtedy hodowcy trzody chlewnej i bydła. Okazuje się, że mając zwierzęta, szkoda ogólna, liczona w ciągu ostatnich 3 lat, jest zaledwie kilku- lub kilkunastoprocentowa – wskazuje Czaja.

Herbert Czaja podaje też konkretny przykład: – Jeden z rolników z Otmuchowa miał wyszacowane 70 procent strat w kukurydzy, 70 procent strat w burakach, a że ma około 100 sztuk bydła, ostatecznie strata dochodu średnia z 3 lat wyniosła 0,37 procent. To pokazuje, jak ułomna jest tabela wymyślona w ministerstwie i wprowadzona w 2012 roku – podsumowuje Czaja.

 

Poleć
Udostępnij